25 lip 2016

Published 03:09 by with 0 comment

Glen Garioch 1797 Founder's Reserve - Cicho, ale skutecznie - Degustacja #8


(czyt. glen giri)

Ponad rok temu, na degustacji prowadzonej przez przyjaciół z "Whisky my wife", miałem okazję skosztować produktu jednej z najstarszych destylarni regionu Highlands w Szkocji - Glen Garioch. Prowadzący degustację Daniel i Grzegorz, będąc w destylarni, skorzystali z możliwości własnoręcznego zabutelkowania alkoholu i podzielili się i swoimi doświadczeniami, i zawartością buteleczki. Trunek zapadł mi w pamięć. Był intensywny, z wyraźnymi nutami pieprzu, kompleksowy i charakterystyczny. Podczas kolejnej degustacji wyraziłem swoje uznanie dla alkoholu mówiąc, że bardzo smakował mi ten Glen GARIOCH... Bardzo dobitnie, acz delikatnie poinformowano mnie, że smaczny był Glen "GIRI" (jak powinno się wymawiać nazwę destylarni). Jak wiemy szkockie nazwy, często wywodzące się od słów gaelickich, mogą powodować problemy. To doskonały przykład. 

Na naszym rynku dostępne są regularne wersje producenta. Jedną z nich jest degustowana przez nas ostatnio Glen Garioch Founder's Reserve. Dostępna jest ona zarówno w sklepach specjalistycznych, jak i marketach np. E.Leclerc w cenie ok. 170 zł. Charakteryzuje się rozpoznawalną butelką, wysoką - jak na podstawową edycję gorzelni - mocą alkoholu: 48% ABV, brakiem filtracji na zimno, silnym wpływem amerykańskiego dębu i kolorem bursztynu, który mimo swej urody, świadczy niestety o dodatku karmelu. Sama nazwa nawiązuje do roku powstania destylarni i stała się w 2009 roku jej produktem flagowym. Dla osób, które nie przepadają za brakiem określania wieku alkoholu przez producentów, firma już rok później wydała wersję Glen Garioch 12 Y.O. 

Właścicielem gorzelni pośrednio jest japoński gigant Suntory, mający w swojej kieszeni między innymi firmę Morrison Bowmore Destillers. Kilkadziesiąt lat wstecz Glen Garioch należała do DCL (stąd wywodzi się obecne Diageo), które jednak postanowiło pozbyć się nierentownej w tamtych czasach inwestycji, ze względu na braki w dostępie do wody. Nie stanowiło to podobno problemu dla właściciela Bowmore. Z pomocą różdżkarza znaleziono doskonałe źródło wody, a gorzelnia wznowiła produkcję. W "Wielkim atlasie świata whisky" Dave Brooma można znaleźć cytat z wypowiedzi blendera firmy Morison Bowmore Destillers - Iana McCalluma, który wydaje mi się doskonale uwydatniać charakter destylarni - "Działamy cicho, ale skutecznie. To jeden z jeszcze nieodkrytych klejnotów". Nie da się z tym nie zgodzić. Wystarczy spojrzeć na oficjalną stronę firmy. Jest nowoczesna, przystępna, stworzona "z jajem", ale czerpiąca też z historii i tradycji. Z tego co mi wiadomo, tak właśnie wygląda także wizyta w destylarni, gdzie wśród wielu atrakcji można między innymi za kwotę 80 Funtów zabutelkować własną butelkę 0,7 destylatu.  



Oko:
Alkohol o kolorze bursztynu lub gryczanego miodu. Sugeruje zaangażowanie beczek po sherry, jednak informacja o dodatkach karmelu prostuje to nieporozumienie. 

Zapach:
W nosie dużo słodyczy z beczek po bourbonie. Miodek, migdały, wiśnie, suszone śliwki, toffi. 48% potrafi ugryźć, czuć delikatny dysonans pomiędzy próbą zbudowania głębi w palecie, a mocnym spirytusem. Po chwili przyzwyczajania się do procentów, dochodzi winność i wytrawność trunku, a także skojarzenia z brandy. 

Smak:
Smak dość spójny z zapachem, o wytrawnym finiszu. Szczególnie zaangażowane są kubeczki smakowe po bokach języka. Nadal dominuje słodycz i aromaty suszonych owoców, ziołowych przypraw i dębiny, ale silnie uwydatnia się kwasowość alkoholu. Kojarzy mi się trochę z Glenfarclasem, choć ten jest jednak bogatszy w sherry. Sam destylat jest dość delikatny, bez fajerwerków, gładko wchodzi i nie pozostawia przykrych doznań. W sam raz na poobiednią degustację. Odrobina wody łagodzi ostrzejsze i pieprzne doznania związane z alkoholem i podkreśla kolejne pokłady słodyczy - ciasto drożdżowe, herbatniki. Przy dłuższej degustacji zdaliśmy sobie sprawę z delikatnego dymku, nadającego tej whisky bardziej wyrazistego smaku. Jest on jednak dość ulotny i w żadnym razie nie można nazwać tej whisky dymną, czy torfową.

Finisz:
Słodki, acz cierpki i winny. Średnio długi. 

Podsumowanie:

Należy wspomnieć, że w naszej grupie znajdują się zarówno fani lżejszych, jak i bardziej intensywnych smaków. Glen Garioch nie produkuje whisky torfowych, jednak wyrazistość i pieprzność destylatu może stanowić bufor pomiędzy dwiema grupami smakoszy. Czekam na możliwość porównania edycji Founder's Reserve do 12 Y.O., bo dopiero wtedy będę w stanie w pełni wypowiedzieć się na jej temat. Póki co -  nie zachwyciła, choć kolejny raz musimy zwrócić uwagę na plusy, jakimi są: brak filtracji na zimno i wyższe stężenie alkoholu. W czasach kiedy niemal każda firma tnie koszty albo obniża jakość, podwajając ilość, 48% to naprawdę sporo i trzeba to docenić. 




Autor:
Adam Kucharuk
Marika Wójcik - Kucharuk
Marcin Wójcik

      edit

0 komentarze:

Prześlij komentarz