Laphroaig to jedna z ośmiu destylarni działających na Islay.
Położona jest na południowym wybrzeżu wyspy, a jej nazwa w wolnym
tłumaczeniu oznacza „piękną kotlinę nad szeroką zatoką”. Jej smak jest
kwintesencją ciężkich, torfowo medycznych aromatów, z subtelnymi nutami
słodyczy. W 1994 roku docenił go nawet książę Walii, nagradzając
destylarnię tytułem Nadwornego Dostawcy.
Charakterystyczny smak trunku jest zasługą kilku składowych. Po pierwsze - woda pobierana do jego produkcji, płynąc z jeziora Kilbride
Loch i przepływając przez torfowiska, dostarcza części
charakterystycznych aromatów. Po drugie - destylarnia używa w około 20%
przygotowanego przez siebie słodu, resztę sprowadzając z pobliskiej
słodowni w Port Ellen.
Według specjalistów otrzymywana jest dzięki temu inna dymność, co
przekłada się na smak. Istotne są też używane alembiki i sam sposób
destylacji. Długi czas oddzielania przedgonu pozwala na uwydatnienie
większej ilości estrów w destylacie, dzięki czemu w Laphroaig
znajdziemy nuty słodyczy i kwasowości. Jednak ponad wszystkimi wyżej
wymienionymi elementami specjaliści upatrują pochodzenia specyficznego
charakteru trunku w położeniu destylarni. Zjawisko to, opisywane przez
określenie „terroir”,
polega na związku walorów produktu z umiejscowieniem jego produkcji.
Oznacza to, że choćby skopiować cały sposób produkcji i sprzęt używany
przez destylarnię, to nadal nie uzyskalibyśmy identycznego produktu
końcowego. Wszystkie, wydawałoby się - niewielkie, niuanse, jak
szerokość geograficzna, nasłonecznienie, zmiany pogodowe, wiatr i
ukształtowanie terenu, mają niezwykle istotny wpływ i dlatego wszystkie
whisky z Islay tak bardzo różnią się od siebie.
10 letni Laphroaig
to podstawowy produkt destylarni. Obecnie promowana jest także wersja
Select, bez określenia wieku (NAS), o której pisaliśmy tutaj. Jeśli Ardbeg to bagno, podmokła ziemia i zbutwiałe drewno, to Laphroig
jest jak wizyta u lekarza. Jodyna, środki odkażające i opatrunki
dominują w palecie tej whisky. To trunek dla koneserów ww. smaków.
Zdecydowanie nie polecalibyśmy jej degustacji osobom o delikatnym
podniebieniu. Jest to wybór dla świadomych i odważnych poszukiwaczy
smaków Islay.
Destylarnia
ma też w swojej ofercie inne produkty. Różni je wiek – to 15y.o. , 18
y.o. i 25 y.o., a także kilka edycji NAS, które różnią się głównie
sposobem dojrzewania whisky i beczkami używanymi w tym procesie - Laphroaig An Cuan Mór, Laphroaig Triple Wood, czy Laphroaig PX Pedro Ximenez Sherry Cask. Żeby jednak poczuć prawdziwy smak wypustu destylarni Laphroaig
polecamy rozpocząć swoją przygodę od 10-latki (szczególnie, że można ją
kupić w cenie ok. 135zł) lub (przy większym już budżecie) edycji Laphroaig 10 y.o. cast strength.
Przy zakupie jakiejkolwiek edycji Laphroiga warto dołączyć do grona Friends of Laphroaig.
Można to uczynić realizując kod z książeczki dołączanej do butelki.
Dzięki temu otrzymamy w dożywotnią dzierżawę stopę kwadratową ziemi na
torfowiskach Islay,
zniżki w sklepie internetowym, a także możliwość uczestniczenia w
ciekawym evencie podczas odwiedzenia destylarni osobiście. Jako
właściciel ziemski możesz odwiedzić swoje włości, wykopać kawał torfu i
postawić flagę swojego kraju, a w zamian za użytkowanie ziemi przez
destylarnię, po wycieczce zostaniesz poczęstowany kieliszeczkiem whisky
na rozgrzanie.
Oko:
Butelka o charakterystycznej dla Laphroaig białej etykiecie. Jasny słomkowy destylat.
Zapach:
Przychodnia
zdrowia, dentysta i wszelkie horrory związane z nawiedzonymi
szpitalami. Do tego niewielka ilość słodyczy i kwiatowości. 40 % pozwala
na łagodne zagłębienie się w aromaty whisky i dogrzebanie się do
kolejnych jej warstw. Znajdziemy tu tytoń, orzechy, sól morską i
wodorosty. Mocą powalania torfem dorównuje Ardbegowi, ale to zupełnie inny trunek. Dzięki swojej intensywności skłania do kontemplowania kieliszka na długo po jego opróżnieniu.
Smak:
Zaczyna się łagodnie. Najpierw mały torfik
i dymek, potem niewielka ilość cytrusowej słodyczy, a po chwili toniemy
w morzu jodyny i opatrunków medycznych. Konsystencja smolista i
oleista, ale pije się łatwo i przyjemnie. Whisky jest dobrze
zbalansowana. Nic nie przeszkadza, nie odrzuca. To spójny trunek, który
przyciąga swoją treścią i poziomem skomplikowania. Przydałaby się
informacja o braku dodatków koloryzujących i filtrowania na zimno. Ich
brak mówi niestety sam za siebie.
Finisz:
Długi, wytrawny i lekko kwaskowy. Czuć dębinę beczek po bourbonie i akcenty dymne.
Podsumowanie:
Jak wspomniałem wyżej, Laphroaig
10 y.o. to whisky dla świadomych koneserów. Nie cacka się przy
degustacji i nie niańczy, za to łapie odzianymi w antyseptyki aromatami i
przygniata do fotela. „Siedź na tyłku i degustuj” - szepcze. Osobiście
muszę przyznać, że nie jest to mój ulubiony przedstawiciel Islay,
ale z pewnością warto go poznać, choć może dopiero po wypróbowaniu
łagodniejszych sąsiadów. Po wieczornej degustacji śniadanie może nie
smakować tak samo.
Zobacz także:
Autor:
Adam Kucharuk
Marika Wójcik - Kucharuk
0 komentarze:
Prześlij komentarz