(czyt. grants)
Firma William Grants & Sons to jedna z historycznych potęg na mapie szkockiej whisky. W skład firmy wchodzą takie marki jak między innymi Glenfiddich, The Blevenie, (niedawno zakupiony) Tullamore D.E.W., czy Monkey Shoulder. Została założona w 1886 roku przez Williama Granta, a już rok później w Boże Narodzenie pierwszy raz popłynął spirytus z alembików destylarni Glenfiddich, rozpoczynając trwającą do dziś produkcję. Sama marka Grant's została powołana do życia w 1898 po upadku ówczesnego potentata blended whisky firmy Pattison's. Od tamtej pory poszerza swoją ofertę o kolejne wersje receptur.
Obecnie niemal w każdym sklepie znajdziemy butelkę o charakterystycznej trójkątnej podstawie, prostej etykiecie i w przystępnej cenie. Występuje ona zarówno w wersjach NAS (No Age Statement): Family Reserve, Master Blender's Edition, Signature Edition, Sherry Cask Finish, Ale Cask Finish i ostatnio przybyłej do naszego kraju Select Reserve, jak i z określeniem wieku, które co prawda mogą odstraszyć wyższą ceną, ale zostawiają swoje młodsze siostry daleko w tyle : Grant's 12y.o (ok. 100 zł)., Grant's 18y.o.(ok. 180) i nawet Grant's 25y.o. (ok. 850 zł), choć stwierdzenie "lepszy droższy blend, niż tańszy malt" w mojej opinii nie jest tu adekwatne.
Czym więc się różnią te wszystkie wersje Grant's? Którą wybrać? Zapraszam do dalszej lektury.
Grants Family Reserve
Oko: Miedziano-złota barwa. Karmel pełną gębą.
Nos: Najpierw alkohol. Mimo jedynie 40% ABV, młodość destylatu wgryza się w nozdrza. Następnie wyczuwalna jest słodycz toffi, słodu jęczmiennego, płatków śniadaniowych i migdałów.
Smak: W smaku wodnista, świeża i delikatna, choć pojawiają się nuty przypraw korzennych, szczególnie cynamon. Nieprzegryziony alkohol delikatnie drapie w gardło. Słodycz rozlewa się po podniebieniu. Na końcu języka zostaje odrobina kwasowości i spora doza migdałów.
Finisz: Średnio długi.
Podsumowanie:
To podstawowa edycja z portfolio Grant's. Najtańsza i najbardziej popularna na wszelkiego rodzaju promocjach. Butelka 0,7 l kosztuje około 55 zł. Sprawdza się w różnego rodzaju drinkach, choć z colą może wywołać natychmiastową cukrzycę. W jej skład wchodzi około 25 różnych malt i grain whisky, natomiast trzon stanowi Girvan grain whisky. W 2008 roku wygrała złoty medal na International Wine and Spirit Competition.
Grant's Master Blender's Edition
Oko: Barwa słomkowa. Nadal karmel.
Nos: Wali spirytem i to dość ordynarnie. Mamy tu 43% ABV, co w połączeniu z młodym wiekiem destylatu potrafi zakręcić w nosie. Poza tym bardzo owocowo i słodko. Sporo toffi, miodu wielokwiatowego, cynamonu, wanilii, gałki muszkatołowej.
Smak: Spójny z zapachem. Może nie odrzuca, ale trudno jest podejść do degustacji z przyjemnością. Alkohol łatwo rozpływa się w ustach i atakuje kubeczki smakowe. Jest cukierkowo, migdałowo i pikantnie. Drugi łyk wydaje się być ciut lepszy, ale nadal bez dodatku czegoś z bąbelkami - nie tykałbym.
Finisz: Krótki, dość mdły.
Podsumowanie: Według producentów ta edycja zawiera większy skład single malt w porównaniu do grain. Dzięki temu powinna być łagodniejsza, mniej gryząca i delikatniejsza niż wersja Family Reserve. Ilekroć widzę blend składający się z tak wielu składników (w tym wypadku 35), zastanawiam się "po co?". Czy naprawdę nie można wybrać kilku dobrych, zamiast łączyć ich tak wiele i nie czuć smaku żadnego? Znów, jak dla mnie, odrobinę za słodko, ale przy cenie 60 zł za 0,7 na imprezę w sam raz.
Grant's Signatures Edition
Grant's Signatures Edition
Oko: Znów miód gryczany za sprawą kolorowania.
Nos: Sporo wanilii, karmelu i ciasteczek maślanych. Nadal nieprzegryziony alkohol, do którego chyba trzeba się już przyzwyczaić.
Smak: Bardziej oleista, migdałowa i deserowa. Nie ma tu fajerwerków i różnica pomiędzy tym a poprzednimi wypustami jest niewielka. Sporo suszonych owoców, skórki pomarańczowej, miodu i słodu jęczmiennego. W ciemno pewnie bym nie rozpoznał, ale etykieta robi swoje i sugeruje nowe smaki i doznania.
Finisz: Średnio długi, miodowy.
Grant's Sherry Cask Edition
Oko: Ciemne złoto. Ciemny karmel.
Nos: Jest winnie i owocowo. Suszone śliwki, brzoskwinie i dębowe drewno, a do tego słodycz miodu i maślana nuta.
Smak: No i wreszcie coś się dzieje. Alkohol o mocy 40% nadal lekko gryzie w gardło swoją młodością, ale tytułowa sherry faktycznie łagodzi wszelkie zgrzyty. Widać, że coś się zmieniło i w kolejnym łyku ma się ochotę na zbadanie tej zagadki. Jest bardziej wytrawnie i dojrzale. Czuć ingerencję beczki. Do tego sporo miodu, suszu owocowego, cynamonu i imbiru. Wyjątkowo sięgnąłem po trzeci łyczek, zanim dolałem coli.
Finisz: Średnio długi i wiśniowy.
Grant's Ale Cask Edition
Oko: Karmelowe złoto.
Nos: Zapach zaciekawia. Jest kremowy, cytrusowy, herbaciany i kwiatowy.
Smak: W smaku świeża, soczysta i pikantna. Dużo soczystych owoców, młodość spirytusu i słód jęczmienny dobrze się łączą i przede wszystkim uwydatniają szczerość produktu. Szczerość powiadasz? Dokładnie tak. Wcześniejsze wypusty obiecywały niesamowite doznania dzięki starannym metodom produkcji, tajemniczym recepturom i legendom, na których zbudowany jest marketing firmy. Tu mamy whisky z piwnym posmakiem. O dziwo - ja to kupuję.
Finisz: Długi, świeży i winny.
Podobnie, jak w przypadku wersji sherry, różnica jest momentalnie wyczuwalna. Cena oscyluje także w okolicy 70 zł.
Grant's Select Reserve
Oko: Złoty standard Grant'sa.
Nos: Torfowym zapachem bym tego nie nazwał, ale faktycznie dymne nuty są tu wyczuwalne. Aromaty dużo bogatsze niż u poprzedników. Jest dębina, gryczany miód, karmel, a także spora doza świeżych owoców (gruszki i zielone jabłka).
Smak: Dużo wanilii, orzechy laskowe, owoce i palony karmel. Dymek pojawia się po chwili i przypomina bardziej ognisko lub weekendowego grilla, niż bagnisko Ardbega, czy szpital Laphroaiga. To nadal whisky mająca trafić w gust jak najszerszego grona odbiorców. Nie spodziewajcie się bardzo charakterystycznych nut, mogących zniechęcić niedoświadczonego degustatora.
Finisz: Długi i przyjemny.
Na koniec:
Grant's to porządny, "tani" blend, często o lekko pikantnym charterze. Zwykle nie tak słodki, jak Ballantine's i nie tak gryzący jak Czerwony Jasio. Niestety wydaje mi się, że jest to raczej sparing pomiędzy alkoholami bardziej lub mniej pasującymi do Coli. Przy piciu shotów większość naszych krewniaków i tak sięgnie po rodzimą wódkę. Jak pewnie zauważyliście, te same nuty powtarzają się w większości edycji. Różnią się one intensywnością, ale tak naprawdę to to samo, w delikatnie zmienionych proporcjach. Z drugiej strony, korzystając z supermarketowych promocji często można zaopatrzyć się w butelkę 1.5 l w cenie do 99 zł. W sam raz na weekendowe posiedzenie.
Autor:
Adam Kucharuk
Marika Wójcik - Kucharuk
*zdjęcia pochodzą ze strony producenta www.grantswhisky.com